Torba bawełniana z nadrukiem Wyjedź w Bieszczady Wzór rysunek gór i napis Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady Kolor naturalny ecriIstnieje możliwość nadruku na torbach w innych kolorach Jeśli jesteś zainterestowany - zadaj nam pytanie!O naszych torbach rozmiar 38 cm x 42 cm długość ucha ok 33 Lubimy z mężem podróżować i wykorzystujemy każdą okazję, żeby zakosztować tego niezwykłego smaku „bycia w drodze”. Długi weekend czerwcowy przypadający w okresie Bożego Ciała postanowiliśmy spędzić w najbardziej odległym punkcie Polski (patrząc z perspektywy naszego miejsca zamieszkania, czyli Poznania), a więc w Bieszczadach. Dlaczego padło na góry? A dlaczego właściwie Bieszczady, a nie Karkonosze albo Tatry? Powodów było kilka. Po pierwsze dłuższe wakacje w tym roku planujemy nad ciepłym morzem, a zatem chcieliśmy też trochę się powspinać, a nie tylko byczyć na plaży. Lubimy aktywnie spędzać czas, dla nas życie bez sportu to życie bez smaku. No może dla mnie, ale mąż stara się nadążyć i chwała mu za to 😉 Kolejnym argumentem przemawiającym za podróżą w tak odległy zakątek Polski był fakt, że jesienią zeszłego roku wyskoczyliśmy już na kilka dni na wschód Polski i byliśmy oczarowani. Zaczęliśmy doceniać rodzimą przyrodę. Coś się w nas odblokowało i coraz bardziej zachwycamy się pięknem naszego kraju. Już nie ma w nas tego kompleksu, że tylko w odległych częściach świata są piękne miejsca, krajobrazy itd. Piękno jest wszędzie i cudownie jest eksplorować zarówno te dalsze, jak i bliższe krańce świata. Oboje lubimy góry i wejście nawet na niewysoki szczyt ma dla nas jakiś taki symboliczny, magiczny wymiar. Z góry świat wygląda inaczej. Człowiek widzi drogę, którą przeszedł, wie co było przyjemne, co męczące. Ale przestaje dzielić drogę na „lepszą i gorszą”. Wchodzenie staje się celem samym w sobie. Kiedy już jesteś na szczycie – owszem ma to posmak „nagrody”, jest satysfakcja, radość i poczucie spełnionej misji, ale tak naprawdę sama droga ma największy Sens. Wspólny marsz, podziwianie krajobrazu, rozmowa, cisza. Wszystko to, czym jest wspólna wędrówka. Zdecydowaliśmy się także akurat na Bieszczady, ponieważ nigdy wcześniej tam nie byliśmy. Karkonosze odwiedzaliśmy często zarówno w dzieciństwie, jak i wspólnie. Tatry są bliskie szczególnie mojemu sercu, Janek dopiero zaczął je poznawać. A w Bieszczadach nie było nigdy wcześniej żadne z nas. Wspólne odkrywanie czegoś nowego ma niezwykły smak przygody! No i last, but not least – Bieszczady zawsze kojarzyły mi się z taką jakąś magią, metafizyką, przestrzenią, w której człowiek odnajduje spokój, harmonię etc. Taki jest często przekaz ludzi, którzy te góry znają i kochają. Czy to rzeczywiście prawda? Bieszczadzki spokój Moim zdaniem – i tak i nie. Tak, ponieważ góry w ogóle mają w sobie coś niezwykłego. Tym czymś, co trudno opisać słowami jest według mnie bliskość natury. Po prostu. Jesteśmy jej częścią, ale wielu ludziom w codzienności zdarza się o tym zapominać. Mnie też się zdarzało. I wtedy, gdy jechałam w góry – przez kilka dni mogłam napawać się kontaktem z naturą. Dziś kontakt z naturą zapewniam sobie regularnie biegając po pobliskim lesie. Czy kontakt z Bieszczadami czymś się różnił? Oczywiście, że krajobrazy były piękne, zachwycające, urzekające. Czułam się tam cudownie. Ale nie powiem, że to magia Bieszczad. Tak – to magia Bieszczad. Ale to też magia Tatr. To magia lasu po drugiej stronie mojej ulicy. To magia śpiewu ptaków w parku w centrum miasta. To magia Życia. Dostrzegania tego, co nas otacza. Człowiek, który w codzienności zapomina o tym, by dać sobie przyzwolenie na dostrzeganie piękna wokół – albo po prostu – nie koncentruje się na tym, co go otacza, bo jest tak bardzo zajęty własnymi myślami, sprawami do załatwienia itp. – może faktycznie odnaleźć w Bieszczadach namiastkę spokoju, harmonii, wyciszyć się. Odnaleźć zaginiony element. Ale jeżeli będzie potrafił zrobić to tylko podczas 3-dniowego urlopu, a na co dzień wróci do starych wzorców – nie odczuje dużej różnicy. Dzisiaj wiem, że prawdziwy spokój i harmonia płyną z Obecności. Idąc ulicą – idę ulicą – widzę drzewa, widzę kwiaty – i potrafię zachwycić się nimi tak samo, jak niezwykłymi gatunkami endemitów, które widzę na bieszczadzkiej połoninie 🙂 Warto dawać sobie na co dzień taką możliwość. Bo dlaczego nie? Wiem, że umysł podpowiada – nie masz czasu, czas, czas, czas! Ale kurde – umyśle drogi – gdzie dostrzegasz stratę tego twojego ukochanego, ubóstwianego czasu? Co zmieni dziesięć minut wpatrywania się w krajobraz podczas podróży tramwajem? Dużo zmieni 😉 Wybierając krajobraz zamiast smartphona można poczuć różnicę. Takie drobne zmiany zmieniają życie na lepsze. Na bardziej żywe. Bo jesteś obecny. Nie chce broń Boże umniejszać Bieszczadom. Zachwyciliśmy się nimi i na pewno tam wrócimy! Ale ten tekst tak naprawdę nie jest o weekendzie spędzonym w górach, ale o mocy dostrzegania tego, co Tutaj, obok nas. O cieszeniu się z tego, co dzieje się Teraz, czyli w jedynej dostępnej rzeczywistości. Wiem o czym mówię. Jeżeli nie potrafimy koncentrować się na obecności w codzienności, jeżeli nie praktykujemy tzw. uważności, czy jak wolisz mindfulness – to zwyczajnie nie cieszymy się z tego, co mamy. Wiele czasu w swoim życiu tak funkcjonowałam. Jeszcze kilka lat temu byłam na górskim szlaku tylko przez jakiś czas, a przez wiele godzin wędrówki – rozmyślałam, rozpamiętywałam, błądziłam po zakamarkach umysłu i odczuwałam napięcie. I powiem Wam szczerze – zmiana, wdrożenie codziennej uważności do życia – to najważniejsze, co dotychczas zrobiłam i uczę się tego każdego dnia. Życie jest niesamowite, płynie w każdej sekundzie, warto je dostrzegać na co dzień. Pięknie było w Bieszczadach, pięknie jest w Poznaniu, pięknie będzie nad morzem. I wbrew pozorom nawet w pędzącym mieście możemy doświadczyć chwil spokoju i równowagi. Bo spokój jest w nas. A natura może nam pomóc to dostrzec… Aktywność Sądzę, że kolejnym niezwykle istotnym elementem, który sprawia, że wiele osób w górach odnajduje spokój i radość – jest fakt, że spędzają czas aktywnie FIZYCZNIE. Człowiek, który spędza większość część swojego tygodnia przy biurku, a później na kanapie przed telewizorem, czy komputerem – wyjeżdżając w góry, spacerując po nich – odnajdzie ogromną radość i prawdopodobnie poczuje ulgę. Kurcze… nareszcie ciało dostało tlen, który bywa towarem deficytowym. Świeże powietrze. Krew zaczęła szybciej krążyć. A natlenienie organizmu jest ważniejsze niż jakikolwiek pokarm. Ruch to życie, ruch to przepływ energii. Bez niego stajemy się martwi za życia. Bez iskry. Bez wdzięczności. Bez radości i umiejętności dostrzegania piękna, w tym co się wydarza. Nie byłabym sobą, gdybym z całego serca nie poleciła wszystkim regularnego wysiłku fizycznego. Polecam! 🙂 Oczywiście to, że spędzam kilka godzin w tygodniu na aktywności fizycznej nie jest tym samym, co intensywne wędrowanie po górskich szczytach przez kilka godzin dziennie. Przez te kilka dni intensywnego chodzenia poczułam się lepiej zakorzeniona w ciele, jeszcze bardziej w harmonii ze światem, niż na co dzień. Ale to oznacza tylko jedno – warto, a w moim odczuciu – trzeba ćwiczyć ciało (najlepiej codziennie), żeby być w kontakcie ze sobą. Z życiem. Redukujemy stres, odpuszczamy napięcie, wychodzimy (choć na chwilę!) z egotycznego umysłu. A to sprawia, że jesteśmy zwyczajnie spokojniejsi, radośniejsi. Cisza Zdecydowanie ogromną zaletą Bieszczad jest fakt, że nie są jeszcze aż tak zatłoczone, jak np. Karkonosze, czy Tatry. Oczywiście nie można też generalizować, bo to, że w Tatrach możemy zetknąć się z tłumami pieszych turystów zmierzających w kierunku Morskiego Oka, albo utknąć w kolejce na Giewont za panią w japonkach.. hue hue hue 😉 nie oznacza, że nie ma w nich miejsc, w których turystów jest zdecydowanie mniej. Trudniejsze pod względem kondycyjnym (ale też technicznym) trasy są zwykle odsiane od przypadkowych osób i spotykamy tam tylko prawdziwych górskich wariatów 😉 w pozytywnym oczywiście tego słowa znaczeniu! W Bieszczadach natomiast mało jest schronisk, niewiele punktów sprzedaży górskich gadżetów, czy innych typowo turystycznych przestrzeni, a co za tym idzie – na szlakach też jest w miarę swobodnie. Choć na wycieczce na Tarnicę ludzi było sporo. Później natomiast, gdy zmierzaliśmy szczytami połonin przez kolejno Halicz i Rozsypaniec – było już zdecydowanie niewielu turystów. Brak schronisk (albo schroniska bez prądu) uważam za minus. Uwielbiam usiąść przy szklance kakao przed górską chatką i wpatrywać się w widoki. Ale siedzenie na kamieniu i popijanie herbaty z termosu też ma swój urok 🙂 W Bieszczadach jest cicho. Jest magicznie. Jest cudownie. Ale nie zapominajmy proszę o tym, że ta magia wydarzać się może każdego dnia. Na początek choć przez chwilę. Dajmy szansę zaistnieć tej magii w naszym życiu. Na spacerze w lesie, w parku, czy choćby ulicą wzdłuż szpaleru drzew. Dostrzeżmy tę magię. Bądźmy obecni, nie w umyśle tylko tam, gdzie jesteśmy. I nie – nie musimy od razu rzucać wszystkiego i wyjeżdżać w Bieszczady. Chociaż jeśli chcesz… 😉 Na koniec mam dla Was jeszcze mały smaczek, w postaci cytatu o ciszy z „Potęgi Teraźniejszości” Tolle’ego: „Każdy dźwięk rodzi się z cieszy, z powrotem w ciszę umiera, a dopóki trwa, otoczony jest ciszą. To dzięki niej istnieją dźwięki. Jest ona nieodłączną, lecz nieprzejawioną częścią każdego dźwięku, każdej nuty czy piosenki, każdego słowa. Nieprzejawione gości w tym świecie jako cisza. Właśnie dlatego mówi się, że nic z tego świata nie jest tak jak ona Bogu podobne. Wystarczy, że poświęcisz jej uwagę. Nawet podczas rozmowy zauważaj pauzy między słowami, krótkie chwile milczenia, następujące po kolejnych zdaniach. Gdy sobie uświadamiasz ich istnienie, rośnie w tobie wymiar cichego bezruchu. Kiedy skupiasz się na ciszy, siłą rzeczy cichniesz w sobie. Cisza na zewnątrz, bezruch wewnątrz. Wniknąłeś w Nieprzejawione.” Dodam jeszcze, że postanowiliśmy z mężem w pełni skorzystać z możliwości regeneracyjnych, jakie daje taki wypad górski i zrobiliśmy sobie całkowity detoks od telefonu i Internetu. Okazało się, że nie jest to absolutnie żaden problem, co uważam za sukces 😉 Nie jesteśmy uzależnieni! 😀 Polecam. – Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady! – przekonuje Piotrowski w rozmowie z Interią. – Z Podkarpacia wiele osób wyjechało w świat, szczególnie młodzi ludzie, którzy nie mieli perspektyw. Zachęcam ich, żeby wrócili i wzięli odpowiedzialność za dom, z którego pochodzą.
Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady – z pewnością niejedna osoba słyszała ten słynny cytat. Aby jednak poczuć prawdziwy klimat i dzikość tego regionu Polski, należy szeroki łukiem omijać to, co jest popularne i przyjemne dla turysty. Wiąże się to między innymi z popularnym nocowaniem w domkach bądź też apartamentach, przy czym doskonałą opcją będzie wyjazd w Bieszczady kamperem. Aby przeżyć niezapomnianą przygodę w Bieszczadach, należy nieco z nimi poobcować. Najlepiej w tym przypadku sprawdza się kamper, którym można zaparkować w wyznaczonym do tego miejscu lub też zaryzykować i parkować nim w miejscach niekoniecznie oznaczonych. Wiąże się to zawsze z niesamowitymi doznaniami, zaś obcowanie z naturą oraz brak multimediów takich jak telewizja, Internet sprawia, że człowiek naprawdę wypoczywa. Dla osób poszukujących tego typu odpoczynku i przygód Bieszczady mają do zaoferowania wiele miejsc. Poniżej lista dziesięciu najlepszych. (poniższą listę konsultowaliśmy z Panem Arkiem ze SpeedCamp 1. Dzikie połoniny Ustrzyki Górne- od tego miejsca warto rozpocząć swoją przygodę. Miejscowość ta, mimo że jest niewielka, to jednak posiada ogromne możliwości, z których kempingowcy będą zadowoleni. Najchętniej wybieranym miejscem postojowym jest ośrodek PTTK oraz parking niedaleko czerwonego szlaku, który prowadzi na najwyższy szczyt Bieszczad. Miejsce to przyciąga turystów, a żeby zwiedzić Połoninę Wetlińską, Połoninę Caryńską, Tarnicę, Smerek oraz Halicz, potrzeba nie tylko wytrwałości, ale również sporej ilości wolnego czasu. 2. Solina i Polańczyk Pospolitym oraz powszechnie znanym miejscem jest Solina i Polańczyk. Mimo zgiełku oraz coraz częściej pojawiającej się tam komercji, jest to punkt obowiązkowy. W miejscowościach tych istnieją setki miejsc do postoju kamperem, jednak do najlepszych z nich należy między innymi punkt widokowy w Polańczyku, który umiejscowiony jest wzdłuż drogi na tzw. cypel. Atrakcje z których można skorzystać w tym regionie to wejście do wnętrza największej w Polsce zapory wodnej, zwiedzanie zabytkowych sanktuariów oraz zdobywanie mnogo rozlokowanych w tym rejonie punktów widokowych. Ponadto biwakowanie oraz plażowanie, a także liczne spacery wzdłuż jeziora solińskiego. 3. Park Gwiezdnego Nieba Bieszczady to nie tylko jeden z najbardziej dzikich regionów w Polsce, ale również- dzięki dbałości o ekosystem oraz nałożenie specjalnej ochrony przed sztucznym światłem- stało się idealnym miejscem, w którym można podziwiać gwiazdy. Noc pod gwiazdami nabiera w tym miejscu nowego znaczenia, dlatego kamper sprawdzi się w tym przypadku idealnie. Na gwieździste niebo można spojrzeć gołym okiem, jednak by pokaz stał się bardziej atrakcyjny, koniecznie należy odwiedzić Park Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”. Jest to jedyne w swoim rodzaju miejsce w Europie, w którym to można swobodnie „podróżować” przy pomocy teleskopu po mlecznej drodze. 4. Drezyny rowerowe oraz Stary Browar Uherce Mineralne to miejsce, w którym kempingowcy znajdą zarówno coś dla siebie, jak i swoich pociech. Najmłodsi niewątpliwie pokochają podróż rowerowymi drezynami. Wspólna wycieczka po mało uczęszczanych trasach to dobrze wykorzystany wolny czas. Podczas podróży można poobcować z naturą, ale również poznać lokalne tradycje i historię regionu. Dla wzmocnienia wrażeń, organizatorzy przygotowali inscenizację, podczas której aktorzy napadają na przejeżdżających turystów. Zwieńczeniem wycieczki powinien być browar Ursa Major, który słynie z wyjątkowo smacznego piwa kraftowego. 5. Rzeka San Przemierzając Bieszczady można poruszać się wzdłuż rzeki San. Kempingowcy uwielbiają spędzać tam noclegi przy ognisku, dlatego też co kawałek zostały przetarte szlaki w taki sposób, by można było zaparkować zaraz przy brzegu. 6. Skansen w Sanoku Jeden z największych skansenów w Polsce. To miejsce, w którym można poznać folklor Podkarpacia a także jego architekturę i budownictwo od XVII do XX wieku. Przed wejściem do skansenu warto się odpowiednio przygotować, ponieważ przeprawa po kilkudziesięciu hektarowym placu trwa niekiedy cały dzień. W miejscu tym można zwiedzić ponad sto obiektów historycznych. Uroczo prezentuje się miasteczko galicyjskie, które jest poniekąd współczesnym wehikułem czasu. 7. Park miniatur obiektów sakralnych Młoda atrakcja, która powstała w 2007 roku, zawiera ponad sto czterdzieści modeli budowli sakralnych. Są to świątynie znane w całej Polsce południowo-wschodniej. Modele zbudowano w skali 1:25 i są wiernie zachowaną kopią oryginalnych budowli. 8. Zagroda Żubrów Żubry w Bieszczadach- niegdyś coś normalnego i pospolitego, dziś niestety rzadkie. Zagroda w Mucznem prowadzi żywą ekspozycję tych stworzeń w ich naturalnym środowisku. Zagroda posiada około 7 ha powierzchni i pozwala bez zakłócania spokoju Żubrów podziwiać je za pomocą specjalnie do tego wyznaczonych ścieżek. Zwiedzanie zagrody odbywa się bezpłatnie. 9. Lądowisko Bezmiechowa A gdyby tak spojrzeć na Bieszczady z góry? W tym celu warto wybrać się na Lądowisko Bezmiechowa, które jest oddalone od Leska około 8 kilometrów. Jest to jedno z najstarszych szybowisk w Polsce. Ośrodek został wybudowany dzięki staraniom Politechniki Lwowskiej. Miał on na celu doskonalenie umiejętności pilotażu samolotów u studentów. Aktualnie lądowisko kształci uczniów Politechniki Rzeszowskiej, zaś w wolnych chwilach- wspólnie z turystami- umożliwia podziwianie rozległych połonin bieszczadzkich z lotu ptaka. 10. Sine Wiry Rezerwat ulokowany jest na styku trzech gmin- Cisnej, Soliny oraz Czarnej. Obszar ten, to głównie siedmiokilometrowy fragment doliny Wetliny i Solinki. Można tu spotkać nieznaną w innych zakątkach Polski roślinność, a także niespotykaną rzeźbę terenu. Miejsce to jest często odwiedzane przez turystów w celu wyciszenia się- dzięki wyjątkowemu urokowi nadaje się ono do długich spacerów dla całej rodziny.
Zepnij się przez pół roku, a później rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady Chcesz? #szansa #dlasiebie #dlakogos Zostały 4 dni na podjęcie decyzji! Zepnij się przez pół roku, a później rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady 😉 Chcesz? #szansa #dlasiebie #dlakogos | By Ukochaj się- Kamila Czapla doradca ds. włosów i ciała
To prawda, że daleko... To prawda, że - jak już - to na dłużej... Bowiem z Wielkopolski na Podkarpacie, niestety nie jest blisko. Jest to jednak z pewnością niepowtarzalna wyprawa, a widok Bieszczad na długo pozostaje w pamięci. W naszej rubryce Niezbędnik turysty rzadko opisujemy miejsca oddalone o setki kilometrów. Co więcej, to chyba jedyny taki przypadek, gdzie zachęcamy do odwiedzenia miejsc położonych na drugim krańcu naszego pięknego kraju. Tym razem jednak warto. Bieszczady, to miejsce niezwykłe, jeszcze odrobinę pominięte przez cywilizację, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Choć i tam dociera coraz bardziej i nie wszystkim się to podoba... Jeśli więc dysponujecie kilkoma dniami wolnego jeszcze tego lata, to zachęcamy do wyjazdu w Bieszczady. Nie koniecznie muszą to być od razu góry, choć widok z Tarnicy czy zapory na Solinie jest jedyny i niepowtarzalny. W przypadku najwyższego szczytu Bieszczad trzeba jednak nieco wytrwałości i kondycji. Co jeszcze warto zobaczyć? Po pierwsze wspaniałą starówkę w Przemyślu, mieście królewskim i dwóch religii, jak się je nazywa. Tam mieszczą się dwie katedry rzymsko-katolicka i obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Przepiękny widok rozpościera się z Kopca Tatarskiego (z monumentalnym Krzyżem Zawierzenia) na usytuowane niżej miasto i okolice. Warto też zobaczyć Zamek Kazimierzowski oraz krajobraz, jaki tworzy San na tle starego miasta. Oczywiście dla odważnych i chłonnych wrażeń z "tamtego" świata Przemyśl przewiduje wycieczkę podziemiami. Pozostając w klimacie zamków nieodzownym jest odwiedzenie zamku w Krasiczynie, który wciąż żyje tragicznymi wydarzeniami, które dotknęły rodzinę Krasickich. Jest to przepiękny odrestaurowany, choć tylko w części obiekt, jedyny tego rodzaju obiekt w Europie. Nieodzownym jest zajrzenie do Sanoka i obejrzenie tamtejszego skansenu, który robi naprawdę ogromne wrażenie. Jego obejrzenie w całości, to ładnych kilka godzin wędrówki pomiędzy starymi cerkwiami, kościołami, domkami drewnianymi z okresu od XVII do XX w. Oczywiście wyjazd w Bieszczady, to wspomniana Solina. Przepiękne widoki i niezwykła zapora... Na ten temat napisano i powiedziano wiele. Teraz czas to zobaczyć na własne oczy. Pamiętajcie jednak, w długie weekendy jest tam naprawdę tłoczno i jest problem z parkingami. A na koniec jeszcze raz wisienka na torcie – Tarnica, najwyższy szczyt Bieszczad. Wędrówka ciężka i długa, tym bardziej, że po drodze nie ma żadnych schronisk. Warto więc zabrać odpowiednią ilość wody i jedzenia. To ostatnie chwile by zobaczyć te góry przed całkowitą ingerencją człowieka i zalaniem turystów, których już w tych rejonach coraz więcej. Choć udogodnienia dla zmęczonych turystów dotarły i tam. Zatem, nie zastanawiajcie się. W drogę i w Bieszczady!
Piesza wyprawa w Wysokie Bieszczady to niezapomniana przygoda dla każdego, żądnego wrażeń turysty. Czeka nas piesza wędrówka na szczyt Połoniny Wetlińskiej 1228 m n.p.m., w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Wędrując połoninami zobaczycie krajobrazy, które już na zawsze zapiszą się w Waszej pamięci….
Rzuć wszystko i wyjedź w filmowe Bieszczady! 13:32Przed nami trzecia edycja Podkarpackiego Szlaku Filmowego. Tym razem w dniach 24-30 lipca organizatorzy zapraszają w Bieszczady. Zaplanowali siedem dni filmowych atrakcji w najbardziej klimatycznych miejscach tego regionu. Już od lat 50-tych XX wieku filmowcy zakochiwali się w Bieszczadach. W dzikich plenerach tego regionu powstały takie produkcje jak „Rancho Texas” Wadima Berestowskiego (1958) – pierwszy […]Więcej w serwisie ›
KUBEK RZUĆ WSZYSTKO I WYJEDŹ W BIESZCZADY POŁONINA. od. Super Sprzedawcy. Stan KUBEK metalowy WYJEDŹ W BIESZCZADY 02 miłośnik gór. od. Super Sprzedawcy. Stan
Jeśli śledziliście mój Instagram, na pewno wiecie, że niedawno wróciłam z urlopu, który spędziłam w Bieszczadach. O samych górach i okolicach wspomnę kolejnym razem, a dziś zapraszam Was na „górski poradnik modowy” czyli kilka słów o tym jak się ubrać w góry, żeby było ciepło, wygodnie i przewiewnie. No więc… jak się ubrać w góry? Niestety nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo góry są różne, dużo zależy od pory roku, długości tras i panującej aktualnie pogody. Przed wyjazdem byłam dość „zielona” w temacie, bo to mój pierwszy raz w Bieszczadach, dlatego postanowiłam skorzystać z rad sprzedawców. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo zarówno w sklepie Moutain Warehouse jak i Regatta trafiliśmy na rewelacyjnych doradców, którzy byli jednocześnie pasjonatami górskich wycieczek i wiedzieli z doświadczenia co polecić. Szczerze powiedzieli co się przyda, a co można sobie odpuścić. Jestem bardzo zadowolona z zakupów, bo były w 100% trafione. Także jeśli mieszkacie w Trójmieście, serdecznie polecam pojechać na takie zakupy do Designer Outlet Gdańsk – jest tam mnóstwo sportowych sklepów z ubraniami i sprzętem zarówno dla amatorów jak i profesjonalistów. Każdą z rzeczy kupiłam taniej o 30-70%, dlatego naprawdę warto tam pojechać, nawet jeśli mieszkacie nieco dalej jestem pewna, że to się opłaci. Poniżej kilka wskazówek i podpowiedzi, mam nadzieję, że Wam się przydadzą! Nie oszczędzaj na butach trekkingowych Dobre buty trekkingowe to podstawa udanych wycieczek, bo tereny górskie są z reguły trudne. Ja napotkałam na swojej drodze kamienie, konary drzew, śliską glinę, błoto, trawę… Czyli wszystko co możliwe. Buty powinny być nieprzemakalne, żeby w razie deszczu nasze stopy nadal zostały suche. Ja swoje buty testowałam nawet w rzece – zanurzyłam je głębiej kilka razy i nic nie przemokło. Test zaliczony pozytywnie! Osobiście wolę buty za kostkę, z tego względu, że lepiej przytrzymują nogę. Wchodzenie i schodzenie po nierównym terenie może łatwo się skończyć skręconą kostką, a w wysokich butach mamy lepszą stabilizację. Buty trekkingowe, które wybrałam musiały być też oczywiście ładne i kobiece 🙂 Dlatego padło na róż! Dobre buty powinny mieć też dobrą przyczepność do podłoża, być wygodne i nie obcierać stóp. Mieliśmy spakowanych na wyjazd kilka opakowań plastrów, ale nie przydał się ani jeden. Kolejny sukces. Ze swoich butów jestem bardzo zadowolona, sprawdziły się w 100%. Żadnej bawełny, tylko specjalne ubrania Jako największy zmarźlak miałam opracowany plan zakładania wielu wartstw koszulek, podkoszulków i polarów. Pierwszego dnia, w pośpiechu i z przyzwyczajenia założyłam zwykłą bawełnianą podkoszulkę i to był zdecydowanie największy błąd. Bawełna to nie jest odpowiedni materiał w góry – jak się zgrzejemy robi się bardzo nieprzyjemnie i… mokro. Kolejnego dnia 100% mojej stylizacji było z ubrań sportowych – było mi ciepło, przewiewnie i wygodnie. Strój w góry powinien być w miarę możliwości warstwowy – w lesie i w cieniu bywało chłodno, na połoninach ciepło, a na szczytach wietrznie. Co chwilę trzeba było coś zdjąć/ rozpiąć/ zapiąć/ założyć. Dlatego postaw na ubrania które łatwo się rozpinają i nie ograniczają ruchów. Na pewno warto postawić na koszulkę termiczną, polar i przeciwwiatrową oraz przeciwdeszczową kurtkę. Tradycyjne górskie spodnie nie bardzo mi pasowały, dlatego postawiłam na sportowe legginsy. Aha, ważną rzeczą są też specjalne skarpetki – dzięki nim stopy będą suche, a skóra chroniona przed otarciami. Ile tych ubrań potrzebujemy? Dużo zależy od tego ile dni chcemy po górach wędrować. Ja dla własnego komfortu własnego miałam dość sporo zestawów, żeby się nie martwić o ewentualne pranie. Na pewno najwięcej potrzebujemy bielizny termicznej, ja miałam dodatkowo 3 polary, kilka par legginsów… Jedna kurtka i jedne buty 🙂 Bez makijażu Sprawa niby jasna jak słońce, ale nie zaszkodzi przypomnieć 🙂 Górskie wędrówki to czas, kiedy skóra również powinna odpocząć. Warto zabezpieczyć ją jedynie kremem z filtrem, aby ochronić przed słońcem i wiatrem. Co zabrać ze sobą? Na pewno przyda się tradycyjna mapa, zapasowy bank baterii, suchy prowiant i butelka wody. Do tego chusteczki higieniczne – mokre i suche, a także worek na śmieci, które oczywiście musimy zabrać ze sobą! Przyda się też jakaś dodatkowa warstwa do ubrania jakby zrobiło się zimno oraz jednorazowy płaszcz przeciwdeszczowy. Polecam też wziąć rękawiczki i czapkę. No i jakiś mały, lekki aparat, którym będziemy mogli uwiecznić te piękne widoki 🙂 Wszystkie ubrania zostały kupione w sklepach znajdujących się w Designer Outlet Gdańsk Kurtka, buty, skarpetki, polar wiśniowy i granatowy – Moutain Warehouse Polar różowy, granatowe spodnie – Regatta Legginsy różowo- fioletowe – Nike Legginsy szare – 4F Bieszczady posiadają bardzo cenne dobra kultury materialnej w postaci zabytków architektury, do których należą między innymi drewniane kościoły i cerkwie. Te ostatnie to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego regionu, i nieodłączny element bieszczadzkiego krajobrazu. Obejmują budowle w stylu: bojkowskim, wschodnio-łemkowskim, z dachem kalenicowym i w stylu huculskim Z dnia na dzień pogoda robi się coraz bardziej wakacyjna, słupek na termometrze zbliża się do upragnionych 30 stopni, a za pasem mamy czerwiec. Sezon urlopowy czas zacząć! Tymczasem Ty, władczyni dedlajnów i pogromczyni AutoCADa w jednej osobie, siedzisz przykuta do biurka albo dyrygujesz chaotyczną ekipą wykończeniową na ledwo co rozpoczętej budowie. Po ciężkim dniu pracy trudno Ci znaleźć chwilę na relaks, a co dopiero zaplanować jakiś dłuższy odpoczynek. Przytłoczona przedłużającymi się projektami masz wszystkiego dosyć i w zasadzie, to najchętniej rzuciłabyś wszystko i wyjechała w Bieszczady. Brzmi znajomo? Czujesz się, jakbyś czytała o sobie? Desperacko pragniesz wakacyjnego wyjazdu, jednak obawiasz się, że skończy się tylko na marzeniach? Jeśli na powyższe pytania odpowiedziałaś twierdząco, to zapraszam Cię do mojego artykułu, w którym opowiem Ci, w jaki sposób zaplanować pracę projektanta wnętrz, tak aby pozwolić sobie na urlop z prawdziwego zdarzenia, z dala od projektów, firmowych telefonów i e-maili. A gdy będziesz już w wakacyjnym ferworze pakowania walizek, nie zapomnij tylko o składce ZUS… Tylko pięć kroków dzieli Cię od wymarzonych wakacji Bez względu na to, czy planujesz wyjazd do tropikalnego kraju, czy może zamierzasz zaszyć się ze swoją rodziną w domku nad jeziorem, odpoczynek należy Ci się tak samo, jak wynagrodzenie za wykonywane projekty. Na podstawie mojej kilkuletniej pracy w branży jako właścicielki biura projektowego, doskonale zdaję sobie sprawę, jak ciężko jest udać się na dłuższy urlop, pozbawiony wyrzutów sumienia, zamartwiania się o prowadzone projekty oraz odbierania telefonów z budowy. Z upływem czasu udało mi się wypracować metodę, która co sezon pozwala na wygospodarowanie w ciągu roku okresu przeznaczonego wyłącznie na odpoczynek i naładowanie akumulatorów na kolejny rok wydajnej pracy w naszej branży. Rozwiązanie to składa się z pięciu kroków i to właśnie nimi chciałabym się z Tobą podzielić. Krok pierwszy: Z wyprzedzeniem zaplanuj termin i czas trwania urlopu Bez względu na to, czy pracujesz w pojedynkę, czy może w zespole projektowym, termin urlopu powinnaś wyznaczyć wraz z rozpoczęciem danego roku kalendarzowego, najlepiej, abyś znała go już w styczniu albo lutym. Dzięki temu, będziesz mogła skutecznie zaplanować pracę na nadchodzący rok i z odpowiednim wyprzedzeniem poinformować klientów o przerwie w waszej współpracy lub zakończeniu jej przed konkretnym terminem. Długość trwania urlopu to kwestia bardzo indywidualna, dlatego ważne jest dopasowanie jej do twoich potrzeb. Jednej osobie wystarczy tydzień, innej dwa, a niektóre z nas będą potrzebowały nawet miesiąca, żeby „zresetować swój system”. Miesiąc wakacji… brzmi abstrakcyjnie, prawda? Zaufaj mi, że jeśli na początku roku kalendarzowego, w odpowiedni sposób rozplanujesz harmonogram prowadzonych przez siebie projektów, uwzględniając w nim swój urlop, to szanse na jego sukcesywną realizację są naprawdę wysokie. Pamiętaj jednak, że jeśli decydujesz się udać na dłuższy wypoczynek, czyli taki, który trwa od dwóch do trzech tygodni, to powinnaś wziąć go tylko raz w ciągu roku. Oczywiście nie oznacza to, że musisz rezygnować z dodatkowych, pojedynczych dni wolnych np. jako uzupełnienia tzw. długich weekendów lub z uwagi na wydarzenia rodzinne. Choć przebywanie wielokrotnie w ciągu jednego roku na kilkutygodniowych wakacjach to bardzo miła perspektywa, w istocie jest to wyższa szkoła zarządzania czasem, obowiązkami, a przede wszystkim budżetem. Zacznijmy więc od jednego, ale porządnego wypoczynku jeszcze w tym roku! W biurze Prostego Planu planujemy jeden, maksymalnie trzytygodniowy urlop w ciągu roku, ponieważ jest to optymalny czas, który pozwala nam naprawdę odpocząć i wrócić do pracy z zapałem oraz energią do dalszego projektowania. Dzięki dłuższemu odpoczynkowi możemy faktycznie odpocząć (a nawet zatęsknić za pracą) i nie rozbija to tak harmonogramu prac projektowych, jak kilka krótszych nieobecności. Krok drugi: Wybierz formę urlopu odpowiednią dla Twojej pracowni W zależności od tego, czy prowadzisz jednoosobową pracownię projektową, czy może pracujesz w zespole, zastanów się jaka forma urlopu bardziej Ci odpowiada. Wypracowane przeze mnie rozwiązania, zakładają dwie możliwości. Pierwsza z nich to całkowite zamknięcie pracowni projektowej na czas trwania urlopu. Oznacza to, że wszystkie projekty powinnaś zaplanować w taki sposób, aby przed upragnionym okresem wypoczynku, zostały całkowicie bądź częściowo sfinalizowane (np. zamkniesz konkretne etapy). O przypadającym na dany okres urlopie z wyprzedzeniem poinformuj swoich klientów i zastrzeż, że jeśli ze względu na brak ich decyzyjności projekt nie zakończy się przed danym terminem, to wszelkie zmiany zostaną naniesione dopiero po Twoim powrocie do pracy. Bez względu na to, czy działasz w pojedynkę, czy może w zespole, jest to bardzo dobre rozwiązanie, pod warunkiem, że faktycznie terminowo wywiążesz się ze wszystkich zaplanowanych zobowiązań, a ewentualne opóźnienia nie wynikną z Twojej winy. Druga możliwość to zachowanie ciągłości pracy biura projektowego poprzez naprzemienne pójście na urlop poszczególnych członków zespołu projektowego. Metoda ta, żartobliwie nazywana przeze mnie „sztafetą” jest rozwiązaniem, które w tym roku uskuteczniamy w naszym biurze. Polega ono na tym, że tym razem biuro Prostego Planu nie będzie zamknięte, ponieważ cały czas jedna z nas będzie w nim kontynuować pracę projektową i czuwać nad trwającymi realizacjami. Informacje na temat każdego z projektów będą gromadzone w dedykowanej teczce, w której znajdą się związane z nim zaplanowane zadania i określone koordynacje. Nasze trzytygodniowe urlopy zaplanowałyśmy w taki sposób, aby osoba idąca na urlop mogła przekazać tej powracającej z wypoczynku wszelkie niezbędne informacje dotyczące wydarzeń, które miały miejsce podczas jej nieobecności tj. postępu prac, spotkań, ewentualnych opóźnień, problemów itp. Jest to pewnego rodzaju forma raportu pozwalająca osobie wracającej z urlopu sprawnie wdrożyć się w to, co „wydarzyło się” w pracowni przez ostatnie trzy tygodnie. Wspomniana wcześniej teczka poświęcona każdemu projektowi z osobna zawiera również zeszyt, w którym umieszczone są oczekiwania klientów i przyjęte w projekcie ustalenia oraz dokumentacja techniczna. Trafiają one później do osoby prowadzącej nadzór nad realizacją projektu. Rozwiązanie to, nie tylko pomaga w organizacji obowiązków w systemie „naprzemiennego urlopu”, lecz także w codziennej pracy w zespole. Krok trzeci: Odpowiednio wcześniej poinformuj o urlopie swoich klientów O planowanym terminie urlopu informujemy naszych klientów najszybciej jak jest to możliwe, zazwyczaj już podczas podpisywania umowy, ponieważ nasza nieobecność może mieć wpływ na przedłużenie się prac projektowych lub szybsze ich zakończenie. Jeśli prowadzisz jednoosobową pracownię projektową i planujesz całkowicie zawiesić pracę na czas trwania urlopu, to tym bardziej powinnaś poinformować o tym fakcie swoich klientów. Najlepiej uniknąć niedomówień i wynikających z nich nieporozumień poprzez zawarcie w umowie zapisu określającego dokładnie termin i czas trwania Twojego urlopu. Ponadto, zazwyczaj na dwa tygodnie przed pójściem na urlop, w korespondencji z klientami, przypominamy o zbliżającym się terminie i braku możliwości kontaktu z nami podczas jego trwania. Przypomnienie to niewątpliwie pomaga klientom w podjęciu określonych decyzji i organizacji zależnych od nich kwestii. Krok czwarty: Bądź przygotowana na niespodzianki Plany planami, a na pewno doskonale wiesz, jak to bywa w pracy projektantki. Nasza codzienna praca to czasem niekończące się pasmo niespodzianek i to niekoniecznie tych pozytywnych. Różnego rodzaju opóźnienia w dostawach materiałów wykończeniowych lub dyspozycyjności wykonawców, mogą sprawić, że planowany projekt z nadzorem nie zakończy się w terminie, a prace wykonawcze będą kontynuowane podczas Twojego wyjazdu. W tej sytuacji, najgorszym co mogłabyś zrobić, będzie odwołanie urlopu. Jeśli jesteś osobą prowadzącą biuro projektowe w pojedynkę, to przed wyjazdem, spotkaj się z ekipą wykonawczą i szczegółowo omów prace, które mają zostać przeprowadzone na budowie. Możesz również zgodzić się na maksymalnie jedną rozmowę telefoniczną dziennie w przypadku naprawdę wyjątkowych sytuacji. Ostatecznie jednak najlepiej, aby wyjeżdżając na urlop zamknąć sprawy zawodowe na cztery spusty. Niestety doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe. Krok piąty: Rozkoszuj się odpoczynkiem, na który zasługujesz Korzystaj w pełni z urlopu, ponieważ odpoczynek należy Ci się jak przysłowiowemu „psu buda”. I mówiąc to, mam na myśli nie tylko aktywne formy spędzania czasu, lecz także błogie lenistwo na balkonie we własnym mieszkaniu. Bez względu na to, w jaki sposób spędzisz swój urlop pamiętaj, aby maksymalnie się wyluzować i wyłączyć troskę o sprawy związane z pracownią, bo przecież na nie przyjdzie czas, gdy wolne się skończy. Projekt urlop, czas zacząć! 😊 Chwila, chwila, brzmi fantastycznie, a co jeśli nie zaplanowałam mojego urlopu wcześniej, a czuję, że coraz bardziej się wypalam? Niestety tutaj mam dla Ciebie nie do końca dobre wiadomości. W naszej branży nie możesz rzucić w kąt prowadzonych projektów i z dnia na dzień wybrać się na urlop. Niemniej, jednak jeśli czujesz, że Twoje akumulatory rozładowują się w coraz to szybszym tempie, zastanów się, w oparciu o zawarte z klientami umowy na projekt i związane z nimi harmonogramy, kiedy będzie najlepszy moment, aby pozwolić sobie na odpoczynek. Wyznacz konkretny termin, do którego zamkniesz wszystkie prowadzone projekty i nie podejmuj na ten okres żadnych nowych zobowiązań. Równie dobrze możesz udać się na wakacje we wrześniu, październiku, a może nawet listopadzie bądź grudniu! Nie dość, że plaże i kurorty będą mniej zatłoczone, to dodatkowo wyjeżdżając poza głównym sezonem, skorzystasz z atrakcyjnej finansowo oferty. Wypoczynek jesienną lub zimową porą ma również swoich zwolenników, a poza tym, kto powiedział, że nie będzie to idealny moment, aby udać się w podróż do ciepłych krajów? Mam nadzieję, że w tym roku uda Ci się, chociaż na chwilę zwolnić. Pamiętaj, że dobry odpoczynek jest niezbędny do dalszej, produktywnej pracy. Tak jak wspominałam, jeśli jeszcze nie zaplanowałaś swojego urlopu, to nic straconego. Podejdź do tego w sposób konsekwentny i tak jak precyzyjnie egzekwujesz związane z projektami dedlajny, tak zadbaj o swój prywatny projekt zwany wypoczynkiem. Trzymam kciuki za Twój sukces. 6sZion.
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/351
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/236
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/314
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/363
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/301
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/69
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/203
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/93
  • ueb8nz8ep6.pages.dev/62
  • rzuć wszystko i wyjedź w bieszczady